niedziela, 27 lipca 2014

Mój dzienny jadłospis nr 8

Zapraszam na kolejny wpis z jedzeniowego dzienniczka. Był to cały dzień spędzony w domu, a więc i cieszyłam się możliwością spokojnego delektowania się posiłkami.


Kalorycznie trochę poniżej zapotrzebowania, bo chcę doprowadzić brzuch do ostatecznego porządku ;) Rozkład BTW jak zawsze zbilansowany. A oto poszczególne posiłki:



Posiłek I: Placek na śniadanie musi być. Przepis tutaj. Do tego w kubku rumianek, bo kawę piłam przed śniadaniem.



Posiłek II: Ostatnio odkryłam pyszny „chleb” – libańskie pieczywo khabez. Jego skład to tylko mąka pełnoziarnista, woda, sól i drożdże. Zrobiłam z niego kebab z tuńczykiem i warzywami.



Posiłek III. Prosto, tanio i sycąco: kasza pęczak, włoszczyzna i wątróbka kurczaka. 



Posiłek IV. Serek wiejski oraz pieczone bakłażan i cukinia.

A to rozpiska kcal i BTW:


Pozdrawiam i do usłyszenia :)

środa, 23 lipca 2014

Parę nowych zakupów

Staram się kupować tylko to, co zaplanuję i co naprawdę bardzo chcę / jest mi potrzebne. Lubię chodzić po sklepach, rozglądać się poszukiwaniu inspiracji, ale najczęściej wychodzę z niczym. Rzeczy z tej notki miałam upatrzone już od długiego czasu, więc ich zakup sprawił mi wiele radości.

Najpierw wybrałam się do Lancome. Miałam tam upatrzone 2 produkty – płyn do demakijażu oczu oraz tusz do rzęs


Płyn z Lancome jest świetny i nie powoduje uczucia piasku pod powiekami, co często zdarzało mi się przy innych płynach. Co do tuszu wybrałam klasyczny Lancome Hypnose i również jestem bardzo zadowolona. Do zakupu dostałam fajny gratis: kosmetyczkę i dużo miniaturek produktów do twarzy i makijażu.


Potrzebowałam też dobrego pudru, przy którym nie będę musiała używać podkładu. Wybrałam osławiony Studio Fix z MAC i się nie zawiodłam.


Zakupionego pudru używam najczęściej solo i zapewnia mi wystarczające krycie. Efekt widoczny na zdjęciu - jak dla mnie wygląda naturalnie, a zarazem tuszuje to co potrzeba.


Jeśli chodzi o buty na co dzień, to już dawno zrezygnowałam z kupowania jakichkolwiek dziewczęcych szpilek, balerinek itp. A to dlatego, że i tak przez 99% czasu chodzę w jednej parze, którą są czarne buty za kostkę – to już chyba mój znak rozpoznawczy :) 



Jako że moje obecne botki dobiły swego żywota, potrzebowałam ich godnych następców. Zdecydowałam się na czarne, skórzane Conversy – za kostkę, na klasycznej podeszwie. Pokochałam je od pierwszego założenia i od razu stały się moimi nowymi „człapakami” na co dzień :)


Ostatnie na mojej liście były buty do biegania / spacerów po lesie i nieutwardzonych ścieżkach (trailowe). Moje stare leśne buty były już kompletnie zniszczone i musiałam się ich pozbyć. Na ich miejsce zakupiłam Adidas Response 20.



Buty Adidasa należą do moich ulubionych – jakoś najlepiej pasują na moje stopy i podoba mi się ich wygląd. Mam już jedne adki, ale używam ich tylko do treningów w domu – jak widać na zdjęciu po prawej mają zupełnie inną podeszwę od tych trailowych.

Póki co jestem kompletnie zaspokojona zakupowo :) Wpadło Wam coś w oko z powyższych rzeczy? A Wy ostatnio zdecydowałyście się na jakiś odzieżowy, kosmetyczny lub sportowy zakup?

niedziela, 20 lipca 2014

Sposób na niedzielne przygnębienie

System pracy od poniedziałku do piątku, który miał być jednym z plusów nowej pracy, stał się dla mnie utrapieniem. Podczas gdy piątkowe popołudnia i soboty są bardzo pozytywne, to niedziele zawsze bywają dla mnie dniami „czarnych myśli”. Zwłaszcza wieczorami nie potrafię się na niczym skupić ani zrobić niczego konstruktywnego, bo czuję napięcie związane z nadchodzącym tygodniem. Cholera, nie potrafię wpasować się w trybiki korporacji. To nie praca dla mnie. Raczej nie pociągnę tam długo, z każdym tygodniem jest gorzej. Jedyny plus jest taki, że mega ćwiczę biznesowy angielski. Ale i tak na dnie szuflady trzymam już wypowiedzenie, które czeka by go użyć któregoś dnia. I pewnie stanie się to prędzej niż później :] Rany, to już moja piąta praca w Anglii, jak widać mam już niezłą wprawę w jej zmienianiu, heh...
 
No ale nic, wracając do tematu niedzieli. Obecne wolne niedziele spędzam sama, bo mój chłopak zawsze wtedy pracuje. By choć trochę oderwać się od wspomnianych „czarnych myśli” poświęcam uwagę mojemu psiakowi. Wychodzimy razem na spacer, bawimy się. Parę zdjęć z ostatniego spaceru:
 





Za to wieczorem zawsze włączam sobie odcinki mojego ulubionego „The Hills”. Oglądam od nowa wszystkie sezony, chyba nigdy mi się to nie znudzi :)
 

A co Wy zazwyczaj robicie wolną niedzielę? Lubicie ją czy też jest to dla Was taki "dziwny" dzień?

sobota, 12 lipca 2014

Mój trenining na lato - Spartacus Workout

Jak wiecie moim ulubionym rodzajem treningu jest siłowy. Ostatnio jednak zapragnęłam niewielkiej odmiany – czegoś bardziej dynamicznego i urozmaiconego, ale nadal z wykorzystaniem hantli. 


Przetestowałam różne zestawy, aż przypadkiem natrafiłam na Spartacus Workout, który bardzo przypadł mi do gustu i stał się moim głównym treningiem na lipiec.

Trening pochodzi z gazety Men’s Health, poniżej opis treningu (aby powiększyć kliknij w zdjęcie):

http://sirromfitness.files.wordpress.com/2011/10/mh-spartacus-workout1_page_2.jpg


Tutaj przykładowy filmik - dziewczyna robi ten trening z kettlami:




Ja używam do niego hantli o wadze 4 - 9 kg, niektóre też bez hantli. Wykonuję 2 obwody. Z czasem pewnie zwiększę obciążenie, ale i teraz trening jest wymagający.
Zestaw wykonuję według oryginalnych zasad (każde ćwiczenie po minucie), zmodyfikowałam jedynie kilka ostatnich ćwiczeń, zatem moja rozpiska wygląda tak:

1. Goblet squat
2. Mountain climbers
3. Single-arm dumbbell swing
4. T push-up
5. Split jump
6. Dumbbell row
7. Jump squat
8. Dips
9. Front & reverse lunge + push press
10. V-ups

Wykonuję go od początku lipca i póki co jestem bardzo zadowolona, na pewno jeszcze będę go kontynuować przez min. kolejne 3 tygodnie. Dajcie znać, czy skusicie się go wypróbować!

sobota, 5 lipca 2014

Angielska rzeczywistość - koszty utrzymania

Kolejny post z serii „angielska rzeczywistość” na temat, o który często pytacie – czy życie w Anglii jest drogie? 

Na początku chciałabym podkreślić, że nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, gdyż wydatki zależą w dużej mierze od tego, jakie mamy potrzeby i jak obchodzimy się z pieniędzmi. Ja byłam zawsze oszczędną osobą, niezależnie od kraju zamieszkania. Zarówno wcześniej w Polsce, jak i teraz w Anglii żyję tak, bym co miesiąc mogła odkładać sobie zamierzoną kwotę i konsekwentnie to wykonuję.

Z pewnością największy comiesięczny wydatek to czynsz za wynajem. Najtaniej jest wynająć prywatnie pokój w współdzielonym domu. Tak mieszkałam na początku. Koszt wynajęcia „jedynki” to ok. 300 funtów, a większego pokoju 400 funtów miesięcznie. Najczęściej w cenę wliczone są już wszelkie rachunki i internet.

Wynajęcie samodzielnego mieszkania czy domu to już większy wydatek, ale też dużo większy komfort. Tu gdzie mieszkam (miasto pod zachodnim Londynem) średnie ceny to miesięcznie 500-900 funtów za mieszkanie i 800-1300 za dom. Do tego trzeba płacić osobno rachunki za wodę, gaz, prąd, media oraz council tax. U mnie wszystkie dodatkowe opłaty to ok. 250 funtów za miesiąc. 


Powyżej małe mieszkanko, które obecnie wynajmuję. Było nieumeblowane, więc trzeba było kupić potrzebne meble (kolejny wydatek), ale z końcowego efektu jestem bardzo zadowolona. W dodatku ma ogródek, więc to duża wygoda mieszkając z psem.

Dość kosztowne jest utrzymanie samochodu. Ja płacę za ubezpieczenie ok. 65 funtów miesięcznie. Do tego road tax to 200 funtów na rok i coroczny MOT (przegląd) za ok. 50 funtów. Oczywiście trzeba wliczyć też ewentualne naprawy i paliwo w cenie ok. 1,30 funta za litr.

Utrzymanie psa – dobrze, że mojemu psu ostatnio dopisuje zdrowie, bo usługi weterynaryjne są bardzo drogie. Ostatnio za samo szczepienie (wścieklizna + ogólne) zapłaciłam 80 funtów. Wszelkie zabiegi czy usługi to koszt od kilkudziesięciu do nawet kilkuset funtów, dlatego dobrze jest psa ubezpieczyć.

Jedzenie – zdrowe jedzenie nie należy do najtańszych, ale często można trafić na promocje. Ja najczęściej kupuję w Lidlu, Morrisonie, bo mają fajne produkty i przyzwoite ceny. U mnie wydatek na jedzenie na jedną osobē to ok. 150 funtów na miesiąc.


Powyżej dzisiejsze zakupy - za niecałe 14 funtów kupiłam 2 paczki filetów z kurczaka, wątróbkę, łososia, bułki, warzywa, makaron i inne. Staram się jednak wybierać rozsądnie produkty i mam nawyk sprawdzania ceny przed włożeniem czegokolwiek do koszyka.

Jeśli chodzi o dodatkowe wydatki typu ubrania czy kosmetyki to można wydać na nie zarówno kilka funtów jak i kilkadziesiąt. Ogólnie jednak wszelkie zakupowe zachcianki nie są aż tak bolesne dla portfela, zwłaszcza jak ma się do wyboru promocje w sklepach czy drogeriach.

Mam nadzieję, że ten post trochę przybliżył Wam temat kosztów utrzymania w Anglii. Jeśli macie jakieś pytania to dajcie znać, a emigrantki zachęcam do podzielenia się doświadczeniami :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...