wtorek, 26 lutego 2013

Koniec laby - będę sprzedawać kawę :)

Nie pisałam o szczegółach wcześniej, gdyż nie chciałam zapeszyć, ale teraz już mogę Wam napisać. Znalazłam dodatkową pracę - w ciągu tygodnia od złożenia pierwszej aplikacji. Uśmiecham się do siebie, bo wiele osób mi mówiło, że “teraz to już z pracą na Wyspach nie tak łatwo i nie nastawiaj się, że cokolwiek znajdziesz”. W zeszły poniedziałek złożyłam aplikacje do 2 kawiarni i z obu tych miejsc się do mnie odezwali. W jednej niestety nie byłabym w stanie dopasować się do ich systemu zmian (koliduje mi to z pracą au pair), ale w drugim miejscu godzinowo mi odpowiada.

Jako że jest to Starbucks, czyli typowa sieciówka, to musiałam przejść wszystkie procedury rekrutacyjne według ich schematu. Miałam najpierw rozmowę z ok. 15 pytaniami behawioralnymi,  a następnie 2 godziny próbne. Te godziny próbne to był dla mnie horror :) Byłam od razu wrzucona na głęboką wodę i musiałam wykonać różne zadania, w dodatku nie mając żadnej asysty, a ciężko było zapamiętać naraz wszystkie rzeczy, np. co gdzie jest, jak się obsługuje ich zmywarkę itp. Najtrudniejsze były dla mnie zadania nazywane przez nich “connecting with people”, np. zadanie polegające na zagadywaniu klientów czekających na kawę. Oczywiście będąc absolwentką filologii nie mam bariery językowej, ale za to mam barierę psychologiczną, bo jestem dość nieśmiała, a polityka Starbucksa nakazuje ciągłe zagadywanie klientów i nawiązywanie z nimi jak największego kontaktu. No ale przyzwyczaję się, poza tym wyćwiczenie socjalnych umiejętności i zwiększenie pewności siebie na pewno przyda mi się na przyszłość.


Wiadomo, kiedyś poszukam czegoś bardziej rozwojowego i w interesującej mnie branży, ale póki jestem au pair, to taka praca będzie dla mnie idealna. W przyszłym tygodniu mam szkolenie no i koniec laby – będę part-time barista :)

niedziela, 24 lutego 2013

Lakiery i akcesoria do paznokci - moi ulubieńcy

Jeśli chodzi o malowanie paznokci, to mam taki dziwny zwyczaj. Otóż bywają długie tygodnie, kiedy w ogóle nie noszę lakieru na paznokciach, po czym nagle przychodzi moment, w którym wchodzę w manię malowania i noszę pomalowane paznokcie codziennie. A po jakimś czasie lakiery znowu idą w odstawkę. Obecny czas zalicza się do tego pod znakiem manii malowania, chciałabym Wam więc przedstawić parę moich lakierów do paznokci i akcesoriów.

Poniżej kolory, które noszę najczęściej. Bardzo lubię takie odcienie, bo mimo swojej wyrazistości nie są jaskrawe i pasują na wiele okazji. Jak widać są to dość jednolite, ew. delikatnie perłowe lakiery, bo nie znoszę brokatu czy jakichś innych ozdóbek na paznokciach.


Czarnym z Miss Sporty lubię malować paznokcie w wolne dni, to taki mój mały rytuał :) Z kolei lakier O.P.I. (odcień Passion) używam, kiedy mam jakieś ważne sprawy do załatwienia i chcę wyglądać poważniej, daje subtelny efekt.

A tutaj jeszcze parę bardziej szalonych kolorów. Bardziej nadają się na lato, ale czasem noszę je też w zimowe dni:


Ostrzegam przed tym zielonym z Essence, jest beznadziejny w nakładaniu i trwałości, w dodatku był kupiony kilka miesięcy temu i już się rozwarstwia. Chyba Essence oprócz zmiany opakowań zmieniło też skład lakierów, bo ten starszy różowy jest o wiele lepszej jakości. 
 
Akcesoria do paznokci - trafiłam na parę produktów godnych polecenia, ale jest też jeden bubel:

 
Preparat do skórek Eveline – to właśnie niezły bubel. Niewiele robi ze skórkami, a gdy nałoży się go na dłużej niż 30 sekund to strasznie niszczy płytkę paznokcia. Zdecydowanie nie polecam. Jeśli chodzi o skórki to odsuwam je drewnianymi patyczkami, takimi jak ten na zdjęciu.
 
Joko 3 w 1 (baza, odżywka i top coat). Znalazłam go w małej drogerii, godny polecenia produkt. Zauważyłam, że przedłuża trwałość lakieru o co najmniej 2 dni. Ostatnio nakładam go tylko jako bazę i też sobie radzi.

Wysuszacz z Essence w kropelkach. Jest świetny, w końcu nie martwię się o świeżo pomalowane paznokcie. Kosztuje grosze, a zdecydowanie przyspiesza schnięcie lakieru.
 
Pilniki – ten mały jest z Rossmanna, ma fajną osłonkę, przez co nadaje się do torebki. Zazwyczaj jednak używam tego plastikowego, który ma 4 różne warstwy, zarówno do piłowania jak i polerowania.
 
A Wy jak często malujecie paznokcie i jakie kolory lakierów lubicie? Ja ostatnio chcę wzbogacić swój zbiór o klasyczną czerwień, bo jeszcze takowej nie posiadam :)

środa, 20 lutego 2013

Takie mieszkanko chcę...

Wiecie co... chyba najtrudniejszym w pobycie tutaj jest dla mnie brak własnego lokum. Doskwiera mi brak prywatności, dyskomfort, np. nie lubię przy hostach korzystać z kuchni czy zaglądać do lodówki. Moja host-rodzina jest naprawdę fajna, nie mogę powiedzieć na nich złego słowa, ale najlepiej się czuję, jak nie ma ich w domu hehe :)
A jeszcze najgorsze jest to, że jestem typem samotnika i raczej nie przepadam za stałym towarzystwem zbyt wielu osób. Kończy się to więc tak, że jak hości wrócą z pracy to zazwyczaj zamieniam z nimi parę słów ("gadka szmatka") i potem ulatniam się do swojego pokoju. Czasem głupio mi z tym, że się tak alienuję, ale taki mam charakter... Pocieszam się tym, że oni przecież też pewnie chcą jako rodzina trochę pobyć sami ze sobą.

Przesiadując więc w tym moim angielskim pokoiku rozmyślam sobie o tym, jak kiedyś będzie wyglądało moje mieszkanie. Pamiętajcie, warto wyobrażać sobie to, czego chcecie, wizualizacja sprzyja spełnianiu marzeń :)

Jeśli chodzi o wnętrza, to toleruję tylko jasne i stonowane barwy, mocniejsze kolory tylko w ramach akcentu. Lubię też niekoniecznie surowy, ale nowoczesny i dość minimalistyczny styl. Strasznie nie podobają mi się typowe angielskie wystroje wnętrz – nie znoszę wykładzin, tapet, kominków, welurowych kanap, bibelotów, ozdóbek, ciężkich zasłon, tureckich dywanów, brr...!

A poniżej parę inspiracji - wnętrza, które trafiają w mój gust i które można zrealizować rozsądnym kosztem.
[Źródła zdjęć: tumblr i freshome.com]

Kuchnia...

Taka jest według mnie super – nie ma zbyt wielu wiszących szafek, przez co meble nie przytłaczają. Jasne barwy, przestrzeń, lekkość – jak dla mnie ideał :)

Pokój dzienny...


Podobają mi się takie pokoje, w których jest od razu stolik do jedzenia, zdecydowanie wolę takie rozwiązanie od osobnej jadalni.

W takim miejscu aż chciałoby się zasiąść z poranną kawą i gazetą...

Sypialnia... 

 Wygodne łóżko, toaletka, wnęka na garderobę i balkon - sypialnia marzenie :)

Takie dwupokojowe mieszkanko by mnie uszczęśliwiło... Bo pokoju dla dziecka dłuuugo nie przewiduję :] W domku na wsi też bym raczej nie chciała mieszkać, jestem typowym mieszczuchem. No i już mi się nastrój poprawił po napisaniu tej notki :) A Wam podobają się takie wnętrza czy wolicie inny styl?

niedziela, 10 lutego 2013

Ćwiczeniowy update - luty 2013

Dzisiaj małe podsumowanie stycznia i początku lutego pod względem treningowym.
  • Styczeń ze względu na przeprowadzkę zaczął się chaotycznie, jednak jego druga połowa była w porządku. Łącznie w styczniu było 13 treningów, głównie cardio i siłowe.
  • 30 stycznia zaczęłam nowy plan treningowy (opisywałam go tutaj) i już mam za sobą 6 treningów. Łącznie planuję ich 18 z możliwością przedłużenia.

Rozpiska z ostatnich dwóch treningów:


Adnotacje do zestawu A:
1. -> w nawiasie seria rozgrzewkowa (oznaczona literą R)
3. -> ciężar wypychający



Adnotacje do zestawu B:
3. -> w pierwszej serii miało być 30 kg, ale pomyliłam talerze - zastanawiałam się co tak ciężko mi idzie, dopiero później się skumałam ;)
4. -> pompki w szerokim rozstawie rąk, w II i III serii taśma dłuższa

Podsumowując, przybywa mi siły i czuję, że ciało pracuje. Ćwiczenie na siłowni też polubiłam, jest więcej możliwości jeśli chodzi o sprzęt, choć póki co i tak najczęściej korzystam z hantli i sztangi. Tak w ogóle to na mojej siłowni jeszcze nigdy nie zobaczyłam żadnej dziewczyny na strefie wolnych ciężarów, same chłopy i biedna ja hehe :)

A na koniec mega fajny obrazek, aż chce się powiedzieć „that’s so true!” :)

wtorek, 5 lutego 2013

Potrawy z jajem: przepis na idealny placek owsiany

Postanowiłam, że podzielę się z Wami paroma sprawdzonymi przeze mnie przepisami na potrawy, o które często pytacie. Na pierwszy ogień pójdą potrawy zawierające jajka. Jajko – jedno z najdoskonalszego źródła pożywienia. Już dawno został obalony mit dotyczący złego wpływu jajek na cholesterol itp. Ja jem co najmniej 2 jajka dziennie i uważam, że dzień bez jajek to dzień stracony :)

W dzisiejszej notce przedstawię Wam zatem przepis na placek jajeczno-owsiany, bo to o niego najczęściej pytacie. Mam nadzieję, że ten post rozwieje wszelkie wątpliwości. Będzie to wersja „basic”, ale jeśli wolicie placek bardziej „na bogato” to oczywiście zawsze możecie do niego dołożyć różne słodkie lub słone dodatki.


Składniki:
70 g płatków owsianych (ok. 5-6 czubatych łyżek)
2 jajka
olej (najlepiej kokosowy, ale może być też np. rzepakowy)
sól
ja dodaję jeszcze siemię lniane (mielone, nieodtłuszczone)


Przygotowanie:
1. Płatki owsiane zalewamy wodą z czajnika, by zmiękły. Wody naprawdę mało, płatki nie mają w niej pływać, lecz woda ma w nie wsiąknąć.

2. Do miseczki z namoczonymi płatkami wbijamy 2 jajka, dodajemy sól i ew. inne dodatki (u mnie siemię lniane). Wszystko mieszamy aż powstanie papka.



3. Masę wlewamy na lekko rozgrzaną patelnię pokrytą odrobiną oleju. Smażymy na średnim ogniu aż placek będzie miał zwartą konsystencję. Ja zawsze smażę pod przykryciem, wtedy placek szybciej jest gotowy.



4. Kiedy placek jest już lekko ścięty na górze, odwracamy go na drugą stronę i smażymy go jeszcze chwilkę.


5. Po podpieczeniu placka na drugiej stronie zsuwamy go na talerz i jemy. Ale na zimno też smakuje dobrze :)



A to wartość odżywcza placka owsianego w wersji podstawowej z siemieniem lnianym:


Można oczywiście zmieniać proporcje BTW manipulując składnikami (np. zamiast 2 łyżek płatków dodać białko jaja), ale ja póki co zostaję przy takim składzie jak powyżej.

Nie przepadam za łączeniem placka z owocami, ale za to jeśli chodzi o słodkie wersje to lubię placek z dodatkiem ciemnego kakako, miodu i bakalii, który wygląda tak:


Mam nadzieję, że ten przepis się komuś przyda, a co do innych potraw "z jajem", to za jakiś czas zamieszczę m.in. przepis na jajeczną pizzę z patelni, która jest świetną alternatywą dla tradycyjnej pizzy.

niedziela, 3 lutego 2013

Weekendowo: sobotni Londyn, niedzielny relaks

Dzień dobry wszystkim :) Jak Wam mija weekend? U mnie całkiem udany, wczoraj po raz drugi odwiedziłam Londyn.

Najpierw wybrałam się do Camden Town, ale nic mnie tam nie zachwyciło – tłumy ludzi, a na straganach Camden markets dużo tandety. 


Najbardziej podoba mi się Londyn pod wieczór. Pięknie wyglądają ulice i oświetlone budynki, czuć klimat metropolii.


A to Primark na Oxford Street i kolejka do przymierzalni. Zrezygnowałam ze stania w niej, haha :)


Jak zwykle najwięcej czasu spędziłam w Sports Direct, pokochałam ten sklep! Tym razem kupiłam kolejne dresowe spodnie i kraciastą flanelową koszulę Lee Cooper.

Coś czuję, że ta koszula będzie „męczona” przeze mnie cały czas :)  Jest super jakości, dobrze uszyta i wygodna. 


Lauren Conrad też upodobała sobie takie koszule.


Lea Michele, Pippa Middleton, Kristin Cavallari i Jessica Biel również :)


A dzisiaj? Chciałam dłużej pospać, ale obudziłam się o 7:30 z ssaniem w żołądku, dlatego czym prędzej zrobiłam sobie takie śniadanie:

Omlet na szynce i szczypiorku, chleb razowy z łososiem, seler naciowy. I kawa w "wannie" (jak to określa mój chłopak), czyli w wielkim kubku :)

Za jakiś czas znowu coś przekąszę i zmykam siłownię. A co u Was? Dajcie znać, jak spędzacie weekend:)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...