niedziela, 30 listopada 2014

Denko październik - grudzień 2014 + zakupy kosmetyczne

Kosmetyki, które zużyłam w ostatnich miesiącach to głównie niedrogie, podstawowe produkty. Zdarza mi się czasem skusić na coś z wyższej półki, ale cały czas poszukuję perełek pt. tanie i dobre ;) Denko to taki dobry odsiew bubli, dzięki czemu wiem, do których produktów lepiej nie wracać. A oto zużycia ostatniego czasu i zarazem ostatnie denko w tym roku (oznaczenia kolorami: dobre, średnie, złe):



1. Radox Coconut Kiss – żel pod prysznic. Całkiem przyjemny, ale zapach kokosa był dość przeciętny. Znam bardziej „żywo” pachnące kokosowe kosmetyki.

2. Niea Creme Care – żel pod prysznic. Za kremem Nivea nie przepadam, ale jego zapach uwielbiam. Ten, kto wymyślił żel pod prysznic o tym unikatowym zapachu, był geniuszem ;) Jak widać uzależniłam się od niego, poszły już 2 opakowania :)

3. Scholl Athlete’s Foot – spray do stóp. Czasem pieką mnie stopy i nie wiem dlaczego, bo nie mam żadnego zakażenia itp. Myślałam, że ten spray będzie łagodził drapanie, ale nic z tego, wręcz je pogłębia. Poza tym słabo się nakłada, nie wchłania się.

4. Gilette Sensitive – pianka do golenia. Dobra i tania. Używam cały czas, nie potrzebuję nic innego do szczęścia.

5. Timotei Pure – szampon do włosów. To już moja druga butelka. Dobry, minimalistyczny szampon, jednak ostatnio zaczął mnie męczyć – miałam wrażenie, że niewystarczająco oczyszczał i słabo się pienił. Niemniej jednak jeszcze kiedyś do niego wrócę.

6. Cien Repair & Care – odżywka do włosów. Odżywka z Lidla okazała się straszną słabizną – zarówno działanie jak i zapach. Na pewno do niej nie wrócę.

7. Batiste Tropical – suchy szampon. Wypełniał swoje zadanie bez zarzutów – świetny na awaryjne odświeżenie fryzury.

8. Right Guard Extreme Dry – dezodorant. Świetny, rześki zapach, który jednak nie utrzymuje się zbyt długo na skórze czy ubraniu, a szkoda.

9. Sure Linen Dry – antyperspirant. Ostatnio kupuję tylko te antyperspiranty, zmieniam tylko wersje zapachowe. Ten bardzo polubiłam, lubię takie świeże zapachy.

10. Simple Refreshing – żel do twarzy. Kolejny produkt, który kupowałam w kółko. Ostatnio też mi się już przejadł, bo zaczęłam mieć wrażenie, że był zbyt delikatny. Jednak dla suchej i wrażliwej skóry czy delikatnego mycia rano jest idealny.

11. Malin + Goetz Vitamin E – krem do twarzy. Próbka z gazety. Krem okazał się bardzo przeciętny, nie zachęcił mnie do kupna większego opakowania.

12. Malin + Goetz – balsam do ust. Z niego byłam bardzo zadowolona, bo był tłusty, ale szybko się wchłaniał i świetnie pielęgnował usta. Niestety nie lubię tubek, więc do niego nie wrócę.

13. Lancome Hydra Zen – krem do twarzy. Jestem na nie. Był bardzo ciężki, słabo się wchłaniał, nie nadawał się pod makijaż i twarz świeciła się po nim cały dzień.

14. Clinique Youth Surge Night – krem pod oczy. Bardzo przeciętny, nie zauważyłam nawet nawilżenia. O wiele lepiej spisuje się mój obecny krem ze świetlikiem FlosLeku.

15. Garnier Extra Dry Skin – krem do rąk. Rewelacja, w końcu znalazłam krem, który potrafi pomóc moim dłoniom. A nie jest to łatwe zadanie, bo podczas chłodnych dni skóra moich dłoni zamienia się w papier ścierny. Ten krem jednak naprawdę pomaga, wystarczy go używać tylko raz dziennie.


Sporo z produktów zielonych kupiłam ponownie, jednak na kosmetyki nie spełniające moich oczekiwań zdecydowałam się znaleźć lepszych następców. Ostatnio przed zakupem czegokolwiek sprawdzam recenzje w internecie, więc zazwyczaj nie jestem zawiedziona. Oto nowości w mojej kosmetyczce:


  • Clean & Clear Clear and Soothe – pianka do mycia twarzy. Zobaczyłam, że na stronie Bootsa to jeden z najlepiej ocenianych kosmetyków do twarzy. Dzięki temu dowiedziałam się o jej istnieniu i zdecydowałam na zakup. Jestem naprawdę zadowolona.
  • Oxy Seaweed Power – antybakteryjny krem do twarzy redukujący wypryski i przebarwienia. To nie taka nowość, bo już kiedyś go miałam. Istna perełka za 2 funty. Ale nawet jak by kosztował 30 to i tak bym go kupiła. 
  • Lush Cynthia Silvia Stout – szampon do włosów. Jest na bazie piwa, octu i cytrusów. Mieszanka wybuchowa? Tak, włosy wyglądają po nim bombowo :) Świetnie oczyszcza, nadaje blasku i pięknie pachnie. Bardzo cieszę się z zakupu.
  • Organix Macadamia Oil – odżywka do włosów. Jestem nią oczarowana, zakup okazał się strzałem w dziesiątkę. Chyba jeszcze żadna odżywka nie robiła mi na głowie takich cudów, a ostatnio naprawdę było mi to potrzebne.
  • Baylis & Harding Jojoba, Silk & Almond – żel pod prysznic. Wielka, półlitrowa butla z pompką, a w środku żel o zapachu budyniu waniliowego - ideał na zimę.

Cieszę się, bo więcej kosmetyków jest out niż in :) „Zakupy kontrolowane” też uważam za udane, póki co cieszę się nimi i postanawiam, że w grudniu nic dodatkowego nie przybędzie. A jak u Was kosmetycznie w ostatnim czasie, jakieś zmiany w pielęgnacji?

wtorek, 25 listopada 2014

Angielska rzeczywistość: moja okolica

Dziś chciałabym przybliżyć Wam okolicę, w którym mieszkam. Moje miasto nazywa się High Wycombe i ma około 120 tysięcy mieszkańców. 


Jego lokalizacja to niecałe 30 mil na północny zachód od Londynu, w hrabstwie Buckinghamshire. 



Krajobraz jest bardzo zróżnicowany, bo High Wycombe leży zarówno w dolinie Tamizy jak i w regionie gór Chiltern – mamy więc tu (dosłownie) góry i doliny.



Bardzo podoba mi się życie tu w Wycombe. Miasteczko jest spokojne, ale jego centrum zawsze tętni życiem. Posiada dobrą infrastrukturę – wszystko jest dobrze zorganizowane i pod ręką: mnóstwo sklepów, usługi, transport, tereny rekreacyjne. Na zdjęciu fragment deptaka oraz centrum handlowe. Wiadomo, istnieją też dzielnice zwane dodgy, czyli te cieszące się złą sławą, ale chyba każde miasto takowe posiada. 


Na koniec mam dla Was małą niespodziankę :) Postanowiłam zabrać Was na wycieczkę po okolicy, więc nagrałam krótki filmik. 



Co prawda pokazuję w nim jedynie dzielnice typowo mieszkalne, ale jeśli tak jak ja lubicie oglądać różnego rodzaju domy i domki to powinno Wam się spodobać :)

piątek, 21 listopada 2014

Cardio dnia: energiczny trening na niepogodę

Dzisiejsze cardio pochodzi z youtubowego kanału Dey Palencia Reyes. Ten kanał to moje ostatnie odkrycie, prowadzi go sympatyczna Kolumbijka. Słuchajcie, ta kobieta to torpeda :) Jest energiczna, konkretna, wesoła i ma zdrowe, ładne ciało – uwielbiam tego typu instruktorki.

Źródło: tumblr

Jej filmy nie są zbyt popularne w Polsce - pewnie dlatego, że są w języku hiszpańskim. Treningi są jednak bardzo proste i wystarczy przyjrzeć się danemu ćwiczeniu by je dobrze wykonać. Poza tym bardzo łatwo wyłapać istotne zwroty typu vamos („jedziemy”) czy terminamos (kończymy).

Dey Palencia Reyes ma mnóstwo treningów na swoim kanale, ja ostatnio w ramach domowego cardio przećwiczyłam ten zestaw:




Jej treningi pokochałam też za świetną, powerową muzykę w tle, przy takich nutkach od razu chce się ćwiczyć :)

Powyższe cardio jest bardzo proste w wykonaniu, większość treningu to skoczne ćwiczenia, np. różne wariacje pajacyków, skakanych przysiadów itp. Ostatnio przez 90% czasu mam na dworze niepogodę, więc zamiast leśnych joggingów na pewno będę sobie włączać filmiki tej sympatycznej kobietki.

Dajcie znać, czy zachęcił Was ten trening i czy spróbujecie. A może macie też coś godnego polecenia w ramach domowego cardio? 

środa, 5 listopada 2014

Ćwiczeniowy i dietowy update - listopad 2014

Przyszła pora na podsumowanie ostatniego planu treningowo-dietetycznego. Przez około 2,5 miesiąca ćwiczyłam siłowy FBW oraz trzymałam czystą dietę na nieco ujemnym bilansie. Początkowo plan ten miał być na 8 tygodni, jednak przedłużyłam go do 10. Zaczęłam nawet 11. tydzień, ale już nie mam siły go dokończyć, więc poprzestanę na 10. 

Przez cały czas czułam się świetnie, dopiero teraz jakoś spadło na mnie zmęczenie, choć to zapewne przez pracę, bo ostatnio brałam dużo nadgodzin. Dlatego zdecydowałam, że już czas przyluzować. Niemniej jednak z efektów jestem bardzo zadowolona. Tak prezentuje się aktualna forma:


Myślę, że udało mi się zgubić trochę BF :) A teraz póki co chcę trochę odpocząć i zrobić porządną regenerację :)

Na koniec tabelki z tygodnia X – po 10 powtórzeń w każdej serii (oprócz tych zaznaczonych inaczej): 





Już chodzą mi po głowie kolejne nowe plany treningowe, ale jeszcze zobaczę, na co konkretnie się zdecyduję. Pewnie nowy plan zacznę dopiero pod koniec listopada, a w międzyczasie planuję joggingi i może jakieś lekkie treningi z obciążeniem własnego ciała. Będę dawała na bieżąco znać.

A jak u Was minął październik jeśli chodzi o treningi i jedzenie?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...