Cofamy się o 8 lat. Jest rok 2004, byłam wtedy pierwszej klasie liceum, miałam 16 lat. Byłam normalną dziewczyną, ani grubą ani chudą. Nie pamiętam ile ważyłam, ale chciałam schudnąć. Zaczęłam zdrową dietę i ćwiczenia. Czułam się świetnie, ćwiczyłam dużo i sprawiało mi to przyjemność. Pamiętam, że po pewnym czasie ważyłam około 57-58 kg i trzymałam tę wagę.
Rok 2005, 17 lat. Tutaj zaczęły mi buzować hormony, wiek dojrzewania zaczął się na dobre. Mój organizm reagował nieposkromionym apetytem, jadłam po prostu bardzo dużo (w tym masę słodyczy i słonych przekąsek). Doszłam do jakichś 70 kg, na szczęście szło głównie w biust i pupę ;) Wbrew pozorom nie czułam się źle w tym czasie, nie przejmowałam się wagą. W szkole znalazłam świetne przyjaciółki, miałam też niezłe powodzenie wśród płci przeciwnej ;) ALE niestety spotkałam się z pewnymi nieprzyjemnymi komentarzami ze strony niektórych osób z mojej rodziny. Wiem, że nikt z nich nie miał nic złego na myśli, uwagi były puszczane luzem, ale usłyszenie takie coś dla nastolatki było naprawdę dużym ciosem. Postanowiłam „dać im popalić”, pokazać, że schudnę i będę lepsza od nich i chudsza od wszystkich.
Dlatego też postanowiłam przejść znowu na dietę. Jednak nie taką jak kiedyś (zdrową i ćwiczenia), ale zaczęłam jeść np. po 500 kcal dziennie albo nawet w ogóle nic. Oczywiście po kilku takich dniach miałam napady wilczego głodu. To błędne koło zaprowadziło mnie do około 75 kg... To była moja najwyższa waga i już nie czułam się z nią dobrze. Czułam się fatalnie. Byłam też w złym stanie psychicznym, ponieważ naprzemiennie głodziłam się i objadałam.
Potem na szczęście po pewnym czasie udało mi się wrócić do dobrych nawyków racjonalnego odżywania i ćwiczeń. Schudłam z powrotem do 70 kg, a następnie do około 64 i taką wagę trzymałam do końca liceum i na początku pierwszego roku studiów.
W roku 2007, pod koniec pierwszego roku studiów, zaczął się chyba najcięższy okres czasu, jaki przechodziłam. Nie będę wnikać w szczegóły, ale postanowiłam schudnąć za wszelką cenę. Szłam do celu po trupach. Przez okres około pół roku schudłam bardzo drastycznie i w niezdrowy sposób. Bywało, że na wadze widziałam poniżej 52 kg (choć z reguły było to około 54 kg). Byłam chuda, ale byłam też nieszczęśliwa. Schudnięcie nie rozwiązało moich problemów, wywołało ono powstanie nowych. Cierpiało moje zdrowie i dusza. Zanikła mi miesiączka, wypadały włosy, miałam wybroczyny na nogach, byłam bardzo osłabiona. To był bardzo zły czas i trwał ponad 2 lata (2007-2009).
Rok wrócenia do dobrych nawyków, regularnych posiłków i zwiększenia aktywności (spacery, taniec) spowodował, że waga zaczęła się normować i samoistnie spadła. Najpierw do ok. 59 kg.
W marcu wróciłam do regularnych ćwiczeń. Aktywność sprawiła, że ważę teraz ok. 57-58 kg, ale nawet nie miałam tego na celu. Teraz więc świadomie staram się jeść minimum 2100 kcal dziennie, by moja waga dalej nie spadała. Jestem szczęśliwa i zadowolona :) Tak naprawdę to wróciłam do punktu wyjścia, czyli roku 2004, pierwszej klasy liceum :) I tak niech zostanie! Teraz jedynie zajmuję się pracą nad ciałem, zmienieniem proporcji tłuszczu i mięśni, gdyż chciałabym mu nadać bardziej wysportowany charakter.
Mam nadzieję, że moja historia może skłonić kogoś do refleksji nad swoim sposobem życia. Pamiętajcie, w tej całej pogoni za sylwetką nie zatraćcie siebie. Nie dążcie do wyimaginowanych cyferek, nie kierujcie się tym, co zobaczycie na obrazku i nie słuchajcie kąśliwych uwag innych. Sama na swoim przykładzie przekonałam się też, że tylko odpowiednie żywienie i aktywność fizyczna są w stanie zagwarantować trwałe efekty bez uszczerbku na zdrowiu. To tyle co chciałam Wam przekazać, buziaki :)
Osz kurcze, aż nie wiem co powiedzieć O.o Zaliczyłaś jakiś rollercoaster.
OdpowiedzUsuńAle widząc Twoje ostatnie zdjęcia sylwetki to jestem pod wrażeniem tego, że z tego wszystkiego wyszłaś i to do takiego poziomu ;)
Heh dzięki Kochana. Fakt, te krańcowe wagi nie były miłym przeżyciem, aczkolwiek to nauczyło mnie też, że nie ma co igrać z obsesyjnym odchudzaniem:)
UsuńJa jestem mniej więcej 1 cm wyższa i jak sobie pomyślałam, że miałabym ważyć tylko 52-54 kg to ło matko O.o
UsuńDokładnie zdrowe odchudzanie okej, ale obsesyjne dążenie do coraz mniejszej cyferki na wadze już jest zwykle fatalne w skutkach.
uwielbiam takie historie :]
OdpowiedzUsuńdużo przeszłaś ale grunt, że jesteś na prostej :) super
Zgadzam się z Tygryskiem, te wszystkie historie na pewno nie ułatwiają Ci dzisiejszej drogi. Jestem przerażona sylwetką z najchudszego czasu i pomyśleć, że sama kiedyś do takiej dążyłam... eh głupota młodzieńcza
OdpowiedzUsuńJak byłam w tych najchudszych czasach to wcale nie uważałam, że jestem chuda, wręcz chciałam jeszcze trochę schudnąć :] Dopiero z perspektywy czasu potrafię wszystko trzeźwo ocenić. Eh młodość rządzi się swoimi prawami :)
Usuńlubię czytać takie historie, gdzie wszytko dobrze się kończy :)
OdpowiedzUsuńja też kiedyś przesadziłam z odchudzaniem.. na szczęście to już przeszłość ;)
jakbym czytała o sobie, tylko wiek się nie zgadza O_O
OdpowiedzUsuńOd zawsze "walczę" ze swoim wyglądem. Straciłam jednak nadzieję, że moze mis ie udać. Próbowałam wielu, wielu metod... Jedynie Dukan mi pomógł, ale potem się rozchorowałam. Mam ograniczone pole manewru bo nie mogę jęśc tego co dietteyczne czyli nabiału i świezych wazyw i owoców... Do tego permaenetne zmęczenie daje miw kość... Czekam na tę chwilę gdy wreszcie wezmę się za siebie, a mam do zrzucenia 10 kg...
OdpowiedzUsuńNabiał jest dietetyczny? ;) Od kiedy?
UsuńNic dziwnego, że rozchorowałaś się po Dukanie, to bardzo wyniszczająca dieta...
UsuńA co do nabiału, to dla mnie "dietetyczny" (to pojęcie jest bardzo względne) jest jedynie chudy lub półtłusty twaróg, serek wiejski, ew. jogurt naturalny. Można jednak sobie bez tych rzeczy poradzić :)
oj dałas radę;) Na mnie żadna dieta nie dzieła;p tylko racjonalnie żywienie;p;p z którym też bywa róznie;p;p pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKochana zmieniłaś się nie do poznania!! Nie dość, że Twoja figura z miesiąca na miesiąc staje się coraz lepsza - zbita w sobie, umięśniona, szczupła, to ogólnie wyglądasz dużo korzystniej w tym kolorze włosów. Jestem naprawdę pod wrażeniem Twojej silnej woli, powinnaś być przykładem dla wszystkich dziewczyn, które narzekają, że są takie, siakie i owakie, a przy tym mówią, że ważą za dużo i oczywiście nic nie robią by to zmienić. Podziwiam Cię, znowu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, to bardzo miłe :)
UsuńA co do tej silnej woli, to w sumie tak naprawdę jej nie używam :) Nie zmuszam siebie do zdrowej diety czy ćwiczeń - to po prostu sprawia mi przyjemność.. banalnie mówiąc stało się to stylem życia, który pokochałam:)
Świetny post moja droga! I cieszę się, że teraz jesteś z siebie zadowolona i co najważniejsze zdrowa! Ja mniej więcej od końca podstawówki chciałam przytyć, ale praktycznie nigdy dla kogoś, po prostu widziałam, że jestem za chuda. Fakt kąśliwe uwagi zdarzały się, ale bardzo rzadko i to nie przez nie chciałam się zmienić. Dużo dziewczyn pyta się mnie czemu chce schudnąć, bo one chciałyby wyglądać tak jak ja. Przede wszystkim dlatego, że im więcej mam kg tym lepiej się czuję. Nawet 2 kg robią dla mnie różnice. Poza tym ciężko jest mi dobrać nie raz ubrania czy buty mimo tego, że nie jestem jakoś baardzo chuda. Ważę obecnie 45,5 przy wzroście 161 co wskazuje na lekką niedowagę i mam nadzieję, że dzięki diecie i ćwiczeniom i oczywiście dzięki Tobie! uda mi się lekko wyrzeźbić sylwetkę i dobić chociaż do 50 kg :)
OdpowiedzUsuńBędę więc trzymać kciuki, byś osiągnęła swoje cele :) I dawaj koniecznie znać, jak idą treningi:)
UsuńWooow na tych ostatnich zdjęciach wyglądasz cudownie :* Niestety czasem tak jest, że wydaje się, że utrata wagi sprawi, że problemy znikną a one narastają i narastają... :/
OdpowiedzUsuńCieszę sie ze podzieliłas sie tym z nami :) i jeszcze bardziej sie cieszę, ze poradzilas sobie z
OdpowiedzUsuńProblemami i wygladasz rewelacyjnie!!!!!
Łał, przeczytałam wszystko i z niedowierzaniem parzyłam na Twoje zdjęcie "tak, to naprawdę ja". Moja najwyższa waga wynosiła około 78 kg i wtedy powiedziałam sobie stop. Wyglądałam okropnie, czułam się paskudnie, miałam niską samoocenę. Teraz jest co prawda nieco wyższa, jednak staram się utrzymać tę wagę, jaką mam obecnie. Mam nadzieję, że mi się uda :)
OdpowiedzUsuńTo przykre, że u kobiet samoocena wiąże się często z tym jak wyglądają.. mnie niestety też się to tyczy, taka kobieca natura.. Szkoda, że faceci nie są tacy wobec siebie krytyczni:)
Usuńwow;) co za historia;)
OdpowiedzUsuńdzieki wielki za podzielenie się swoja historia:) dałas rade i to sie liczy i daje wiare i moc innym- super, dzieki raz jeszcze.
OdpowiedzUsuńa ja wskakuje w kalesonki i ide biegac :)
pozdrawiam!
Miałam co prawda duże wahania przed publikacją tego posta, ale cieszę się, że historia się przydała :)
UsuńSuper przemiana, oprócz wagi też w wyglądzie, ta platyna na włosach i mocny makijaż oczu wiele mówi :D (spoko, też miałam platynę i czarne łoczy :D )
OdpowiedzUsuńOsobiście trochę żałuję, że nie mam żadnych zdjęć z tamtego okresu, pokazałabym swoją przemianę, no ale nic :) może uda mi się powynajdywać różne perełki i coś pokazać.
I naprawdę jestem pod wrażeniem, jak widać - da się przemienić z 'byle czego' (przepraszam za określenie, ale sama siebie czasem tak nazywam :D) w coś pięknego :)
Hehe to jeszcze powiem Ci, że w dodatku kiedyś przechodziłam czas (tu nie pokazany na zdjęciach), że byłam platyna plus solara :D Chodziłam niczym brązowy skwarek z białymi włosami ;)
UsuńChciałabym zobaczyć Twoją przemianę, dużo można się dowiedzieć z takich historii:)
fajny post, rzeczywiście trudno uwierzyć, że to Ty z tymi dodatkowymi kilogramami;) ja mam tyle samo wzrostu co Ty i najlepiej czuję się w wadze 62 kg i tyle też ważyłam całe liceum, potem na studiach skoczyłam do 66,4 bo chciałam sobie wyhodować większy biust, ale czułam się koszmarnie i szybko zmieniłam dietę;)
OdpowiedzUsuńswietny wpis - doskonaly przyklad ze wlasnie nie jakies drakonskie diety a zdrowy tryb zycia racjonalne odzywianie no i ruch gwarancja pieknej figury i zdrowia:))) a swoja droga to teraz wygladasz fantastycznie - nie tylko masz swietna figure ale tez ten ciemniejszy kolor wlosow jeszcze bardziej podkresla Twoja urode:))) naprawde!! pa Agata
OdpowiedzUsuńZmiana jest mega! A Ty wyglądasz niesamowicie :*
OdpowiedzUsuńKochana, otagowałam Cię i mam nadzieję, że się skusisz na zabawę! Zapraszam -> http://curlykarolina.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html
Bardzo fajnie czytało mi się tego posta :)). Przeszłaś drastyczną zmianę figury- na dobre oczywiście :).Podziwiam Cię za wytrwałość i sukcesywne dążenie do obranego celu :). Mi udało się wprawdzie schudnąć prawie 10 kg ale na systematyczne ćwiczenia i wyrzeźbienie ciała już zabrakło sił i motywacji :D.
OdpowiedzUsuńPrzed latem pewnie znowu zacznę ćwiczyć :P.
Buziaki :*
Historia uderzająco podobna do mojej...
OdpowiedzUsuńZmmiana jest niesamowita, :) Jestem pod wrazeniem . Gratuluje determinacji.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie / Obserwuję <3
Jestem w szoku, byłaś potwornie chudziutka, ale co ja sie odzywam mam tyle wzrostu co ty i w liceum miałam manie odchudzania ważyłam 54 i dupsko mnie bolało jak dłużej siedziałam (kości mi się wbijały) :P Później zaś przytyłam ( zajęło mi to z kila dobrych lat ) i pół roku temu miałam 70 kg, teraz schudłam do 56 i aktualnie nie odchudzam sie, staram sie to utrzymać :) Podobnie jak ty ćwiczę i sama siebie pilnuje aby jeść, bo wiem ze każdy kilogram u mniej spowoduje, ze będę juz źle wyglądać. A ja niestety musze sie przyznać, ze na moja psychikę maja ogromne znaczenie gazety, aktorki itp ;/ zbyt bardzo sie przyrównuje do nich :(
OdpowiedzUsuńNiestety u mnie jest to samo, bardzo lubię oglądać zdjęcia gwiazd i trochę na mnie wpływają...
Usuńale szok, jestem pod wrazeniem, inspirujesz i pokazujesz,ze chciec to moc i wszystko jest w naszych rekach, buziaki
OdpowiedzUsuńNiestety potwierdza się reguła, że młodość nie służy zdrowemu podejściu do ciała i wagi. Nie mniej jednak cieszę się, że teraz jest tak jak jest. Wyglądasz pięknie i zdrowo. Sama też popełniłam miliony błędów. Dobrze, że się potrafimy na nich uczyć.
OdpowiedzUsuń:)
aaa chciałam się jeszcze zapytać, jakiej farby używasz? bardzo mi się twój kolor włosów podoba :)
OdpowiedzUsuńŻadnej, to mój naturalny kolor włosów :)
Usuńoh szkoda :(
Usuńhehe, też przechodziłam przez platynę ;)
OdpowiedzUsuńpięknie teraz wyglądasz, naprawdę ! :)
świadome odżywianie się się bardzo trudne i u osób nazbyt ambitnych, konsekwentnych, upartych, emocjonalnych może pojawić się okres o którym piszesz
OdpowiedzUsuńu mnie trwał on niemal 8 lat, z jedną przerwą, gdy się zakochałam
miłość odeszła i wrócił problem z jedzeniem
dopiero teraz, gdy się wyprowadziłam do innego miasta i mieszkam na stancji, wychodzę na prostą
pozdrawiam Cię bardzo ciepło :)
historia jest dość wstrząsająca, miałaś spore wahania wagi.. myślę że to dobrze że ją opisałaś. Masz śliczną buźkę i wyglądasz na zadowoloną osobę, życzę Ci żeby dalej szło Ci tak dobrze :)
OdpowiedzUsuńswietnie, ze podzielilas sie swoja historia. moja jest dokladnie taka sama- od potwornie drastycznych diet, poprzez zaburzenia odzywiania (chyba mozna to juz tak nazwac), az do zdrowej, normalnej wagi, z ktora czuje sie (i wygladam chyba tez ;)calkiem dobrze. zajelo mi to jednak troche wiecej, bo mam juz 27 lat i dopiero teraz osiagnelam ten stan pelnej akceptacji, ale lepiej pozno niz wcale ;)
OdpowiedzUsuńmysle, ze poznanie Twojej historii pomoze niektorym dziewczynom uniknac takich bledow :)
P.S. z dodatkowymi kilogramami czy bez, jestes sliczna inteligentne dziewczyna i to jest najwazniejsze :)
Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńPopełniać błędy to ludzka rzecz (a zwłaszcza w młodości), najważniejsze to jednak wyciągać z nich wnioski na przyszłość.
A Tobie gratuluję poradzenia sobie z podobnymi problemami i życzę jak największego zadowolenia z własnego ciała :)
pamiętam jak śledziłam Twojego pierwszego bloga i byłam w szoku, też wtedy miałam okres "katowania" się dietami. Super,że udało Ci się wszystko przezwyciężyć! że nie zatraciłaś się w tym wszystkim.Pownnaś być inspiracją dla innych. Trzymam kciuki za dalsze sukcesy :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki :) Mam nadzieję, że Ty też z tym wszystkim wyszłaś na prostą:)
UsuńPewnie i tak nie przeczytasz, ale podziwiam Cię ! Jak przy jedzeniu 500kcaal mogłaś tyć, jak teraz jedząc tlusto mozesz być taka chuda? Chciałbym kiedyś jak Ty ważyć 57kg bez wyrzeczeń....
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam oczywiście :)
UsuńDziękuję za miłe słowa. Choć teraz ważę nieco więcej niż 57, ale staram się do nich wrócić :)
Najpierw czytałam Twojego bloga od aktualnych postów, ale powoli wracam do starych i ten mnie zaszokował. Na tych aktualnych fotkach jesteś zawsze radosna, więc nie spodziewałam się, że masz za sobą taką historię! Też lubię jeść i nie wyobrażam sobie głodówek. Zmądrzałaś i wyszło Ci to na bardzo dobre:p
OdpowiedzUsuńGratuluję Ci, że przetrwałaś ten czas :*
OdpowiedzUsuń